Drewno wykorzystuje się w budownictwie od najdawniejszych czasów. Choć w XVIII i XIX w. - w okresie angielskiej rewolucji przemysłowej - jego znaczenie nieco zmalało, obecnie wraca do łask jako budulec trwały i solidny. Także w Polsce wznoszeniem domów drewnianych coraz częściej interesują nie tylko prywatni inwestorzy - którzy na forach internetowych i w mediach społecznościowych prowadzą żywe dyskusje, dzieląc się doświadczeniami i wskazówkami – ale też deweloperzy.
- Drewno to obecnie jedna z najbardziej stabilnych i bezpiecznych alternatyw dla takich materiałów jak beton. To naturalny, odnawialny surowiec, który po odpowiedniej obróbce technologicznej, pozwala na wznoszenie wielokondygnacyjnych budynków. Obiekty drewniane są ekologiczne, a sam proces budowy jest znacznie szybszy. Dlatego technologia coraz mocniej rozwija się na świecie i w Polsce. W przyszłym roku chcemy ruszyć z budową pierwszych wielokondygnacyjnych osiedli – mówi Tomasz Szlązak, prezes Polskich Domów Drewnianych.
Drewniane domy poddano testowi
Eksperci przekonują jednak - aby umożliwić branży płynny rozwój, potrzebne są nowe przepisy przeciwpożarowe dla budynków o konstrukcji drewnianej. Chodzi przede wszystkim o zapisy, które uregulowałyby wymagania odnośnie stopni: palności wyrobów budowlanych i rozprzestrzeniania ognia przez elementy z drewna.
Właśnie w tym celu Instytut Techniki Budowlanej i Państwowa Straż Pożarna wspólnie z firmą Unihouse i Grupą Saint-Gobain zdecydowały się na wielki tekst. Poddano mu wielokondygnacyjny dom o powierzchni 110 mkw. o szkielecie drewnianym, który na potrzeby eksperymentu powstał w podwarszawskich Pionkach.
W dwukondygnacyjnym budynku wydzielono pięć pokoi, dwie łazienki i korytarz. Obiekt został wyposażony w rury, kable, kanały wentylacyjne i gniazdka elektryczne, typowe dla zamieszkanego budynku.
- Celem projektu było dostarczenie - oczekiwanych m.in. przez Państwową Straż Pożarną - doświadczalnie potwierdzonych dowodów zachowania się tego typu konstrukcji w pożarze. Nie tylko według norm badawczych na standardowych próbkach, ale również w skali rzeczywistej – wyjaśnia dr Paweł Sulik z Instytutu Techniki Budowlanej.
Eksperyment podzielono na trzy etapy. Pierwszy był symulacją pożaru w małym pomieszczeniu, przy założeniu, że sam ulegnie on zagaszeniu. W drugim przypadku pożar miał większą moc, a celem testu była ocena zachowania się ścian konstrukcyjnych i osłonowych obiektu oraz jego dachu. Scenariusz trzeci dotyczył pożaru o dużej mocy w największym pomieszczeniu. W tym przypadku skoncentrowano się na zachowaniu stropów i ścian budynku, a także możliwości prowadzenia akcji ratowniczej.
- Maksymalna temperatura w pomieszczeniu, w którym rozwijał się pożar wynosiła 1160 st. Celsjusza, natomiast w pomieszczeniu znajdującym się powyżej, na podłodze panowała temperatura pokojowa – 23 stopnie Celsjusza. Dzisiejszy eksperyment w pełni potwierdził tezę, że wielopoziomowe, szkieletowe budynki drewniane są bezpieczne pożarowo – mówi dr Paweł Sulik.
Surowiec się sprawdził, ale trzeba poprawić przepisy
Dom z drewna zdał egzamin, jednak autorzy projektu nie mają wątpliwości - bezpieczeństwo pożarowe wymaga pilnego doprecyzowania.
- Widzimy potrzebę dostosowania polskich przepisów prawa związanego z branżą budowlaną, aby rozwijać opisywany typ budownictwa w naszym kraju. Jest to zgodne też z tendencją, którą obserwujemy na całym świecie. Z naszego punktu widzenia, bardzo ważne jest bezpieczeństwo strażaków, którzy potencjalnie braliby udział w akcjach ratowniczych w tego typu budynkach – tłumaczy Karol Kierzkowski, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej PSP w Warszawie.
Zdaniem inż. Marty Nazarczuk z firmy Unihouse, w obiektach o szkielecie drewnianym można zadbać o ochronę przeciwogniową na wysokim poziomie i sprawić, że będą równie odporne pod tym względem, co murowane.
- Zdajemy sobie jednak sprawę, że zmiana myślenia o budynkach drewnianych wymaga uświadomienia wielu osób, zaczynając od inwestorów, projektantów, inspektorów nadzoru i samych wykonawców, Potrzeba też dostosowania przepisów do stanu obecnej wiedzy technicznej – mówi Marta Nazarczuk.